Ziemniaki były właściwie przez długie lata podstawą naszej kuchni, podobnie zresztą jak też kuchni irlandzkiej.
W połowie XIX wieku wystąpiła tam tzw. zaraza ziemniaczana, która w efekcie zdziesiątkowała Irlandczyków a głód spowodował wielką emigrację do USA. Będąc w muzeum w Dublinie widziałam łodzie i tratwy, na których ludzie przepływali przez Atlantyk. Niektóre były tak maleńkie, że do dziś nie mogę w to uwierzyć. Determinacja Irlandczyków i głód musiały być ogromne.
Tak więc, zwykły kartofel odegrał swoją dużą, historyczną rolę. My na szczęście walczyliśmy jedynie ze stonką ziemniaczaną.
Ziemniak jest chyba u nas trochę niedoceniany, kojarzy się głównie z gotowanym dodatkiem do obiadu lub ewentualnie frytkami. A tak naprawdę, można z niego wyczarować mnóstwo smakowitych dań: zup, zapiekanek, przekładańców, placuszków aż po chipsy. Dziś wjechał na nasz stół w postaci nieco innej niż zwykle.
Pieczone ziemniaki
Składniki:
* ziemniaki – odmiana czerwona dostępna w
marketach,
* sól morska,
* świeżo mielony pieprz,
* odrobina parmezanu lub długo
dojrzewającego sera np. bursztyn.
Ziemniaki umyć i ugotować w mundurkach. Przed ugotowaniem miały faktycznie czerwonawą skórkę, później jednak kolor gdzieś zniknął.
Blaszkę lub naczynie żaroodporne wysmarować oliwą. Ułożyć ziemniaki, zachowując
odstępy. Następnie każdego z nich rozgnieść, przyciskając tłuczkiem do
kartofli, aż się rozpłaszczą i popękają.
Posypać gruboziarnistą solą morską i
pieprzem. Skropić lekko oliwą.
Zapiekać
w temperaturze 180 stopni aż zaczną się lekko rumienić. Posypać startym serem i
poczekać jeszcze chwilkę aż się rozpuści.
Wyglądały naprawdę pięknie. Chyba wykorzystam ten pomysł na świąteczny obiad. Prosto, szybko i niezwykle efektownie jak na zwykłego kartofla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz