niedziela, 25 listopada 2012

Gulasz prawie węgierski

Zaczęło się jak zwykle przypadkiem. Nasi przyjaciele całkiem niedawno wrócili ze swojej kolejnej już wyprawy w okolice Tokaju. Wrócili pełni wrażeń i smaków miejscowych trunków. To był doskonały pretekst do spotkania i obejrzenia zdjęć. Wypadało tylko podać na stół jakieś typowo węgierskie danie. I tak własnie powstał mój gulasz.

Muszę przyznać, że nigdy nie byłam na Węgrzech i nie miałam okazji do spróbowania tamtejszych specjałów, dlatego gulasz nazwałam "prawie" węgierskim. Trzeba przyznać nieskromnie, że wyszedł całkiem niezły, a ile miał z prawdziwego - może się kiedyś przekonam.



Gulasz węgierski:
Składniki:

* około 1,2 - 1,5 kg chudego mięsa wołowego,
* 1 puszka krojonych pomidorów,
* około 0,4 l bulionu,
* 2 cebule,
* 2 czerwone papryki,
* 3 łyżeczki słodkiej papryki,
* 1 łyżeczka chili,
* 3 czubate łyżeczki przecieru pomidorowego,
* sól, pieprz, czosnek, 2-3 listki laurowe



Mięso pokroić w dużą kostkę i zrumienić (tym razem zrobiłam to na smalcu), przełożyć do garnka. Dodać zawartość puszki krojonych pomidorów i przecier pomidorowy, wlać bulion, doprawić: słodką papryką, chili, solą, pieprzem, wrzucić listki laurowe i dusić około godzinę. W międzyczasie zeszklić pokrojoną w piórka cebulę i paseczki papryki. Dołożyć do mięsa i poddusić wszystko do miękkości. 
Gulasz wyszedł gęsty i zawiesisty, pomimo, że sos nie był niczym doprawiany. Smaki pięknie się pomieszały. A najważniejsze, że wszystkim smakowało.    



piątek, 16 listopada 2012

Dyniowa utylizacja

Czas płynie chyba za szybko, odkładam pisanie na kolejny dzień, potem znów na kolejny. Nagle się okazuje, że mija połowa miesiąca a ja jeszcze nie wstawiłam dyniowej utylizacji.

Jak zwykle ostatniego dnia października pojawiają się w naszym ogrodzie dyniowe lampiony. Nie mam z nimi żadnych skojarzeń, nie widzę magii, zabobonów i zapraszania złych duchów. Po prostu pięknie wyglądają a okoliczne dzieci mają uciechę i przychodzą po cukierki, które zawsze muszę mieć w zapasie.



W zeszłym roku królował prześliczny Lord Wader z gwiezdnych wojen (jest w listopadowym wątku 2011), a w tym moja córka wyrzeźbiła szturmowca.



A że materiału dyniowego trochę się nazbierało, trzeba było się go jakoś pozbyć Na pierwszy rzut poszła dyniowa zupa.

Krem z pieczonej dyni 
Składniki:

* około 1 kg dyni,
* 2 marchewki,
* 1 pietruszka,
* 1-2 cebule,
* sól, pieprz,
* gałka muszkatołowa, chili,
* olej/oliwa,
* śmietanka,
* pestki z dyni.


Zacząć od przygotowania dyni, którą pokroić razem ze skórą w szerokie plastry/kawałki. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni, na blaszce rozłożyć papier do pieczenia a na nim układać kawałki dyni (skórą do dołu). Piec około 30 minut aż zmięknie i lekko się zarumieni.





W tak zwanym międzyczasie, w garnku o grubym dnie rozgrzać kilka łyżek oliwy i zrumienić na niej pokrojoną w piórka cebulę. Dodać warzywa, pokrojone w plasterki. Zalać bulionem (woda + bulion z kostki). Gotować do miękkości, aby warzywa dały się rozdrobnić. Upieczoną dynię obrać ze skóry, dołożyć do garnka i wszystko razem zmiksować, dolewając wrzącej wody aby uzyskać pożądaną konsystencję. Doprawić do smaku solą, chili, pieprzem i gałką (gałka powinna zdominować smak) oraz śmietanką.
Podawać z kleksem białej śmietany, posypaną uprażonymi na suchej patelni pestkami.



Przez długi czas dynia nie kojarzyła mi sie ze smacznym daniem. Może dlatego, że pamiętam smak klasycznej zupy dyniowej, którą kiedyś gotowały nasze Babcie, A tak naprawdę to wszystko zależy od przypraw. Zupa dyniowa była słodkawa, raczej mdła i bardzo delikatna, więc nie byłam jej fanką. W kuchni lubię raczej zdecydowane smaki. 

Kolejny eksperyment dyniowy okazał się również bardzo udany. Przekonał mnie do dyni ostatecznie i zdecydowanie.


Dynia na ostro
Składniki:

0,75 kg dyni, pokrojonej w kostkę
* oliwa i ocet balsamiczny w równych proporcjach,
* 2 ząbki czosnki,
* 1 łyżeczka chili.

Oliwę zmieszać z octem, czosnkiem i chili, posolić. Wymieszać dynie z marynatą i odstawić na godzinę, od czasu do czasu mieszając. 


Dynię przesmażyć na oliwie na małym ogniu, aż zmięknie. Podawać np. z grillowanym kurczakiem. 




Mój był tym razem smażony w „papirusie” (natłuszczony pergamin posypany ziołami firmy Winiary). Naprawdę dobry pomysł, kurczaka smaży się beztłuszczowo, obłożonego pergaminem. Jest dostatecznie przyprawiony i bardzo soczysty.