czwartek, 29 września 2016

Brukselka zapiekana

No cóż, jedna z moich córek brukselki nie toleruje w ogóle, mąż też nie jest jej fanem, za to ja wręcz przeciwnie. Muszę zresztą przyznać, że przez wiele lat także jej nie jadłam, ale w pewnym momencie mi zasmakowała i tak już zostało.
Z całą pewnością uwielbienie dla kapusty w każdym gatunki i postaci odziedziczyłam pewnie po Tacie, który mógł ją jeść codziennie.

A brukselka teraz własnie jest najlepsza, młoda, świeżutka i słodka. I dziś właśnie postanowiłam ją zapiec z parmezanem, żeby nie było znów tak samo, tzn, klasycznie z masłem i bułeczką.


Brukselka zapiekana
Składniki:
* 0,5 kg brukselki,
* solidny kawałek parmezanu,
* kilka plasterków szynki szwarcwaldzkiej,
* sól,
* pieprz.

Brukselkę oczyścić, i wrzucić na lekko osolony wrzątek. Gotować około 10 minut, żeby zmiękła, ale się nie przegotowała.



Kapustki ułożyć w naczyniu do zapiekania. Pomiędzy brukselki powkładać kawałki szynki.





Całość posypać obficie startym parmezanem i oprószyć świeżo mielonym pieprzem.





Zapiekać około 10-15 minut w piekarniku nagrzanym do około 190 stopni.






  

środa, 28 września 2016

Powitanie jesieni - gulasz w kociołku

Uwielbiam słońce. Kiedy rano spojrzę w okno i widzę na niebie świecącą kulę, od razu czuję się lepiej. W pochmurny dzień, nawet kawa średnio pomaga. A poza tym, coraz wcześniej robi się ciemno, a przecież jak jest ciemno – to trzeba iść spać.

Na szczęście na razie jeszcze nie ma tragedii, a w dzień jest nawet bardzo ciepło jak na koniec września. Jednak kalendarza nie da się oszukać i mamy jesień. Postanowiliśmy więc, rozpocząć sezon jesienny porcja gęstego, pożywnego gulaszu węgierskiego, przygotowanego na ognisku w naszym żeliwnym kociołku. Muszę przyznać nieskromnie, że sama nie spodziewałam się takiego efektu. Wielki kocioł „zjadł się” wyjątkowo szybko.



Gulasz węgierski w kociołku
Składniki:
* 2 – 2,5 kg łopatki wieprzowej (użyłam kawałków gulaszowych, bez tłuszczu),
* 2 kg mięsistych pomidorów,
* 4 czerwone papryki,
* 3 cebule,
* pętko kiełbasy węgierskiej,
* kawałek Chorizo,
* 2 łyżeczki papryki słodkiej,
* 1 łyżeczka chili,
* sól,
* 2 łyżeczki czosnku granulowanego,
* 5-6 liści laurowych,
* smalec,
* troszkę mąki pszennej.

Mięso pokroić w dużą kostkę, oprószyć solą, pieprzem i mąką. Zrumienić na smalcu i przełożyć do kociołka. Patelnię zdeglasować niewielką ilością wody i wlać do mięsa. Pomidory pozbawione skóry (po sparzeniu wrzątkiem pięknie się obierają), pokroić w mniejsze cząstki i wszystko razem wrzucić do kociołka. 


Cebulę przekroić na pół obrać i pokroić w piórka, zrumienić i dodać do kociołka. 


Doprawić do smaku. Oczywiście ilości przypraw podałam „na oko”, każdy ma przecież inny smak a zwłaszcza „stopień ostrości”.


Kociołek ustawić na palenisku, dodać kiełbasę pokrojoną w plasterki i niech tak się wolniutko parkocze. 




Pod koniec gotowania (na około 30 minut przed końcem) dodać paprykę obraną i pokrojoną w duże kawałki. 


Nasz kociołek gotował się w sumie przez około 3 godziny. Wolniutko, spokojnie i niezbyt intensywnie, regularnie mieszany żeby się nie przypalił. 


Smaki pięknie się zmieszały, sos zgęstniał a resztę niech opowiedzą Ci, którzy zajadali go w słusznych porcjach, z kromkami świeżego, wiejskiego chleba opiekanego na ruszcie.