wtorek, 18 listopada 2014

Podlasie, Białowieża i babka ziemniaczana

Tak jak wspomniałam wcześniej, w sierpniu udało mi się odwiedzić Białowieżę i jej okolice. Dobrze, że czasem przyjedzie ktoś z daleka i chce poznać niektóre regiony Polski. Podejrzewam, że gdyby nie irlandzka część naszej rodziny, pewnie bym się tam nie wybrała w najbliższej przyszłości. I byłoby szkoda.


Nie są to zbyt znane tereny turystyczne, no może poza Białowieskim Parkiem Narodowym i słynnymi żubrami. Można tam odnaleźć ciszę, spokój i przepiękne widoki, zwłaszcza w niewielkich miejscowościach nad Bugiem.




W pierwszej kolejności była nietknięta przez lata puszcza i jej urokliwe zakątki,





potem wielkie dęby królewskie, których wiek dochodzi do 450 lat,




no i oczywiście żubry.





Nigdy nie wpadłabym na myśl, że paradoksalnie przetrwały one dzięki polowaniom. Na pierwszy rzut oka brzmi trochę niedorzecznie, ale wytłumaczenie jest całkiem logiczne. Otóż polować na żubry mógł jedynie król (i pewnie możni panowie, którym na to zezwolił w czasie polowania). Reszta mogła tylko popatrzeć, Mało tego, król miał wyznaczonych ludzi, którzy pilnowali aby zakaz nie był łamany, a za bezprawne zabicie żubra, można było przypłacić głową.

Nie sposób też wspomnieć o dzikach, które biegały radośnie dosłownie wszędzie i trzeba przyznać, że w ich towarzystwie nie czuliśmy się zbyt bezpiecznie, zwłaszcza, że były to stada loch z młodymi. Na szczęście schodziliśmy sobie z drogi a może one bały się bardziej niż my. Oczywiście te zdjęcia powstały w rezerwacie.



W głuszy i zieleni, spacerując po maleńkich wioskach dalekich od nowoczesności, w których niestety widać jedynie starszych ludzi, można się naprawdę wyciszyć. 

A jeśli komuś uda się wstać o świcie - można jeszcze popatrzeć na takie klimaty:


I to samo miejsce ale już kilka godzin później:




I jeszcze na koniec koronkowe zdobienia domów, które można zobaczyć nie tylko w skansenie.


Nie można jednak zapomnieć o charakterystycznej kuchni tego regionu, tylko tu na wschodzie spróbujecie jak smakuje zupa soljanka czy prawdziwa babka ziemniaczana. Dziś pokażę swoją wersję babki właśnie. A w następnej kolejności zajmiemy się soljanką.

Babka ziemniaczana
Składniki:
*1,5 - 2 kg ziemniaków,
* 2-3 duże cebule,
* kawałek wędzonego boczku,
* 5 jaj,
* sól, pieprz, majeranek.


Tu najbardziej pracowita część - ziemniaki zetrzeć na tarce. Ja wolę kiedy nie są zbyt drobniutko zmielone, zresztą na szczęście wykorzystuję do tego zadania nakładkę na elektryczną maszynkę do mięsa. 2 kilo kartofelków ściera się w kilka minut.
Cebulę obrać, posiekać i przesmażyć na oleju. Boczek pokroić w kostkę i zrumienić. Cebulę, boczek, jaja i przyprawy dodać do ziemniaków. 


Masę wyłożyć do płaskiego naczynia żaroodpornego wysmarowanego tłuszczem. Dno można także wyłożyć cieniutkimi plasterkami wędzonego boczku lub słoniny. Całość wsunąć do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni i piec przez około  1-1,5 godziny. 


Klasycznie podaje się ją ze śmietaną z dodatkiem czosnku.


Ale wybornie smakuje także z sosem ze świeżych grzybów. A najlepsza jest na drugi dzień - pokrojona w plastry, odsmażona lub podpieczona w piekarniku. 



Oj, przybyło parę deko bo nie jest to danie nisko kaloryczne. Następna wersja będzie bez boczku, ale za to z pieczarkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz