środa, 21 grudnia 2011

"Stary" piernik - część II



Nadszedł czas, żeby wyjąc z lodówki ciasto na pierniki. Mam nadzieję, ze zdąży jeszcze skruszeć przez te kilka dni do Świąt.
Ciasto zostało wyjęte rano, żeby trochę się ogrzało i zmiękło. Teraz wystarczy podzielić je na cztery części, każdą z nich rozwałkować i upiec oddzielne placki.


Piec nie za długo, około 15-20 minut w temperaturze 170 stopni. Najlepiej sprawdzać patyczkiem, jeśli po wyjęciu z ciasta jest suchy, to znak, że ciasto się upiekło. Gorący piernik jest miękki ale twardnieje na kamień kiedy całkiem ostygnie.
Placek posmarować powidłami śliwkowymi i posypać włoskimi orzechami. Można dodać bakalie: skórkę pomarańczową, rodzynki, suszoną żurawinę. Posmarowany placek przykryć drugim i lekko docisnąć. Zostawić na kilka godzin.


Następnie kroić w poprzek na 2-3 części. Piernik przykryć lnianą ściereczką, później można owinąć folią spożywczą i dać mu kilka dni żeby znów zmiękł. Oczywiście można je polać czekoladą, lukrem lub inna polewą.
Moje pierniki nabierają mocy urzędowej, następne zdjęcia już pokrojonych - wkleję później.


I nadeszło "później - czas wreszcie na konsumpcję. Zapach piernika a właściwie korzennych przypraw rozchodzi się po domu - to znak, że przyszły święta.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz