Teraz wszystko wróciło na swoje miejsce i mogę pomalutku zacząć myśleć o świętach. Jakoś trudno mi się do tego zabrać, bo za oknem świat pokryty jest śniegiem - nawet przebiśniegi i krokusy jeszcze śpią. A przecież teoretycznie mamy wiosnę. Zwykle o tej porze roku już się zieleni trawa a w ogrodzie wyłażą z ziemi tulipany. No cóż, może zamiast żurku i białej kiełbasy, trzeba będzie podać barszcz czerwony, kapustę z grzybami i pierogi.
A może po prostu w ciągu 2 tygodni, nagle i całkiem niespodziewanie zrobi się ciepło. I jak zwykle, zacznę gotować żurek. A do niego tym razem, różyczki z kiełbasą.
Kiełbasiane róże
Składniki:* gotowe ciasto francuskie,
* plasterki szerokiej kiełbasy (krakowska, żywiecka, itp)
Przepis jest banalnie prosty, a efekt prześliczny. Znalazłam go całkiem przypadkiem w necie, ale oryginalne różyczki były podane jako deser. I bynajmniej nie z kiełbasą - tylko jabłkiem.
Ciasto francuskie pokroić wzdłuż krótszego boku w paski szerokości 2-3 cm. Plasterki kiełbasy przekroić na pół i układać na całej długości pasków ciasta, tak aby leciutko na siebie zachodziły.
Następnie zwinąć a końcówkę ciasta zlepić smarując odrobiną wody.
Różyczki ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec na stojąco w temperaturze 200 stopni przez około 15-20 minut (aż się lekko zrumienią).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz