Ich niepowtarzalność (mam nadzieję), polega głównie na tym, że nie pamiętam aby wiosenne święta przebiegały w takim zimowym klimacie.
W Wielki Piątek jak co roku upiekłam drożdżowy koszyczek, żeby w sobotę zanieść w nim do kościoła "święconkę".
Z powodu przedświątecznego, kuchennego maratonu, nie zdążyłam wstawić przepisu na koszyczek, ale fotograficzna "dokumentacja" została przygotowana i pewnie przed kolejną Wielkanocą pokażę dokładnie jak się go przygotowuje.
A teraz pierwsza niespodzianka w drodze do domu. Popatrzcie uważnie na to zdjęcie, koncentrując się bardziej na drugim planie.
Dla wszystkich, którzy nie zauważyli - podpowiedź i przybliżenie.
To był prawdziwy bocian. Siedział biedaczek nad brzegiem kanałku melioracyjnego pomiędzy domami w Wawrze. Okoliczni mieszkańcy próbowali go karmić podrobami i mięsem ale podobno niezbyt mu smakowało Mam jednak nadzieję, że przeżył bo niedziela wielkanocna wyglądała jak środek zimy. Padało od rana i nie był to deszcz. Tak wyglądał mój ogród:
I jeszcze wiosenne bazie na wierzbie przed domem.
Dalej było jeszcze piękniej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz