Soczewica intrygowała mnie od dawna ale jakoś nie miałam do niej przekonania. Zresztą już tak mam, że czasem muszę coś najpierw spróbować, posmakować i dopiero wtedy próbuję przerobić to po swojemu. Zresztą zapotrzebowanie na białko, którego soczewica ma akurat sporo, nadrabiam raczej w postaci mięsa i nabiału. Aż nagle, okazało się, że soczewica to całkiem fajny produkt a na dodatek znany już od starożytności.
Mamy kilka rodzajów soczewicy, jednak moją ulubiona jest czerwona. Pewnie dlatego, że nie potrzeba jej moczyć i gotuje się błyskawicznie. Niestety jednocześnie dość szybko się rozkleja. Zieloną z kolei dobrze jest trochę namoczyć i dopiero gotować. Wymaga więcej czasu ale za to uzyskuje postać bardziej sypką. Pierwszą soczewicową potrawą, która mnie zachwyciła była zupa, ale nią zajmę się później. Dziś będzie pasztet. I chociaż podstawowe składniki są takie same, to za każdym razem zmieniam przyprawy i uzyskuję nieco inny smak. I to właśnie też jest fajne.
Pasztet z soczewicy
Składniki: * 2 szklanki czerwonej soczewicy
* 4 marchewki,
* 3 jajka,
* 2 cebule,
* por,
* 3 ząbki czosnku,
* przyprawy: 1 łyżeczka curry, 1 łyżeczka garam masala, 1 łyżeczka chili, sól - dowolne według uznania.
Soczewicę ugotować w dużej ilości wody. Właściwie wystarczy 10-15 minut. Następnie przelać ją na sito lub durszlak i pozostawić aby lekko obciekła. W tym czasie na niewielkiej ilości oleju zrumienić pokrojoną w kostkę cebulę, pod koniec dodać przeciśnięty czosnek. Marchew umyć zetrzeć na tarce o grubych oczkach i również przesmażyć razem z porem (można pominąć jego dodatek).
Wszystkie składniki połączyć razem z soczewicą, dodać jajka i przyprawy - wymieszać. Powinno się uzyskać pikantną masę. Szczerze powiedziawszy za każdym razem dodaję nieco inne składniki i proporcje. Przeważnie jest to chili, curry, garam masala (lub tandori) w paście lub w proszku. Ostatnio dodałam pikantnej pasty paprykowej.
Dwie formy keksowe wysmarować masłem i posypać tartą bułką, wyłożyć masę i wyrównać wierzch. Piec około 45-50 minut w temperaturze 170 stopni. po ostygnięciu schłodzić w lodówce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz