Deska serów gości na wielu stołach jako przekąska czy drobny poczęstunek. Klasyczna deska to po prostu kilka gatunków serów, ułożonych na drewnianej podstawie z dodatkiem winogron czy orzechów. Do tego nóż i każdy z gości obsługuje się samodzielnie. Uwielbiam takie serowe uczty, choć nie należą do dietetycznych. Będąc we Francji u moich kuzynek, miałam okazje próbować wielu pysznych gatunków. Na szczęście u nas pojawiło się ich także sporo i jest w czym wybierać.
Ale gdy ma wpaść kilka osób, czasem przygotowuję taką kolorową deskę, nie tylko serową i podaję na stół jako starter przed daniem głównym.
Wykorzystuję jednocześnie kilka gatunków sera. Staram się aby różniły się miedzy sobą nie tylko smakiem i konsystencją, ale także kolorem. Są to zarówno sery twarde jak bursztyn, rolada ustrzycka czy przepiękny w kolorze ciemnej pomarańczy mimolette, jak też pleśniowe: brie, camembert, lazur.
Podaję je wtedy pokrojone na mniejsze kawałki, gotowe do zjedzenia "na jeden ząb", w towarzystwie plasterków wędlin, najczęściej wędzonych, podsuszanych.
Deski wyglądają naprawdę efektownie i bajecznie kolorowo zwłaszcza w towarzystwie malutkich pomidorków koktajlowych, których wydrążony środek zastępuję kulkami mozarelli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz