I znów zagościła duża przerwa w pisaniu. Czas tak szybko leci. Wciąż dużo się działo mimo, że właściwie wakacji jeszcze nie miałam. Wprawdzie w sierpniu udało mi się wyrwać na kilka dni, w czasie których odwiedziłam Białowieżę, ale to nie były wakacje. Mam nadzieję, że jeszcze zrealizuję swoje plany, chociaż na razie pojawiają się same przeciwności.
Przerwa w blogowaniu nie oznacza jednak, że nie gotowałam. Wręcz przeciwnie - parę zdjęć zgromadziłam i pomału będę wstawiać kolejne posty. Dziś krótko, czyli grzanki z tapenadą. Wprawdzie klasyczna tapenada to pasta raczej z czarnych oliwek z dodatkiem filecików anchois, ale tym razem zrobiłam ją z zielonych.
Niestety lekko przesadziłam z blendowaniem, powinna być raczej mniej gładka ale w smaku nie była zła.
Tapenada z zielonych oliwek
Składniki:
* 1 szklanka zielonych oliwek,
* 1 czubata łyżeczka kaparów,
* 2 małe ząbki czosnku,
* 3 łyżki oliwy,
* 2 łyżeczki soku z cytryny,
* kilka listków bazylii i natki
pietruszki.
* pieprz (ew. sól ale uwaga bo można
łatwo przesolić)
* bagietka.
Teraz przygotować grzanki. Bagietkę pokroić na cienkie kromki i zrumienić w gorącym piekarniku albo w tosterze. Można je dodatkowo posmarować masłem.
Na gorące grzanki wykładać pastę i ozdobić czymś kontrastowym w kolorze, bo muszę przyznać, że sama tapenada z zielonych oliwek nie ma zbyt ciekawej barwy. Chyba jednak smakuje lepiej niż wygląda. A najważniejsze, że robi sie ją błyskawicznie. Taka lekka przystaweczka dla niespodziewanych gości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz